, szkoda klawiatury, bo i tak nie dotrze.
Tak jak do miśka nie dotarło, że sam sobie swoim zachowaniem szkodził i sam od siebie masę ludzi poodsuwał. I sam ciężko pracował na wszystkie bany.
W pewnym momencie zaczęło mu srogo odbijać, za co m.in. przestał być modem. Przez to odbijanie stracił również część znajomych, bo postanowił na ogólnodostępnym forum wyciągać ich prywatne sprawy tylko po to, żeby im w chamski sposób dowalić, sprawić przykrość i pokazać, że "ja mogę" (bo na przykład ktoś miał czelność mu na coś zwróci uwagę). Bo stwierdził, że skoro on zna osobiście Mariusza, był modem, to jest niedozaje*bywalny, wszystko mu wolno itd.
Dodatkowo przez jakąś mitomanię czy paranoję jeszcze bardziej odsunął od siebie część znajomych. Między innymi obrabiając im za plecami tyłki, opowiadając zmyślone historie (również na tematy, o których nie miał absolutnie żadnego pojęcia). I będąc przy tym na tyle... hmm... lekkomyślnym, żeby nie zdawać sobie sprawy z tego, że te jego historyjki niemal od razu docierały do osób obgadywanych, bo wiele osób już nie wierzyło w to, co on wypisuje.
Nie docierało do niego, co w ogóle odstawia, w jaki sposób sam sobie szkodzi, że sam pracuje na to, żeby ludzie, którzy kiedyś go lubili/szanowali, którzy chętnie z nim pisali, spotykali się, odsuwali się od niego coraz dalej.
I przecież on sam na forum pisał rzewne posty, że jest alkoholikiem z dziada pradziada, że cukrzyca i inne takie, po czym chwalił się weekendowym piciem na działce, albo jechał na ogólnopolski i też odstawiał szopki (choć niejednokrotnie mu ludzie powtarzali, że sobie tym szkodzi, chcieli mu pomagać, ale nie - wolał ich do siebie zrazić).
Co do ogólnopolskiego - jak gdyby nigdy nic podszedł tam co najmniej do dwóch osób, którym srogo dupska obrobił (i to jeszcze dzień przed - łapiesz to?), które potraktował w sposób naprawdę chamski i świadczący o absolutnym braku kultury oraz godności i postanowił udawać, że wszystko jest ok, a gdy te mu w jednoznaczny (acz kulturalny) sposób dały do zrozumienia, że nie chcą mieć z nim nic do czynienia, wylał na nie znów na forum wiadro jadu i żółci, udając biedną ofiarę wielkiego spisku, po czym usunął swoją wypowiedź, bo chyba się zorientował, że mógłby nastąpić tzw. "backfire".
I w żadnym z tych przypadków nie widział swojej winy. To on był ofiarą, a wszyscy się na niego uwzięli. Smutne to, dla mnie też, bo kiedyś serio myślałam, że to całkiem spoko gość, piłam z nim na kilku zlotach, może nie powiedziałabym, że się przyjaźniliśmy, ale mogłabym go uznać swego czasu za nienajgorszego znajomego.
No i na sam koniec - banów to on już miał ponad regulaminowy limit, na każdy z nich sam zasłużył, poprzedni miał być tym dożywotnim (na który również sobie zasłużył), ale jednak z niego wrócił na "warunkowe", którego zasady postanowił mieć w dupie i sam zapracował na kolejnego bana (choć go ludzie próbowali hamować, sam Mariusz mu pogroził paluszkiem, ale nie).
Zresztą sam wyraźnie dał do zrozumienia swoim wpisem na bandytach, że nie chce tu wracać. Tak samo Joe wyraźnie dał do zrozumienia, że nie ma co dyskutować.