Mieszkańcy jednej z podmoskiewskich wsi mieli na podwórku studnię. Po jakimś czasie wieś zmieniła się w miasteczko, a studnia w zabetonowaną drogę. Kolejne lata i przechodzące nad miasteczkiem ulewy odsłoniły wlot do studni, która stała się miejscem niebezpiecznym dla dzieci z pobliskiego placu zabaw.
Ponieważ załataniem dziury w ziemi nie były zainteresowane lokalne władze - mieszkańcy wpadli na pomysł, by o ukrytym w studni skarbie opowiadać każdemu, kto chciałby słuchać.
Rozgłaszanie trwało zaledwie tydzień. Skarb, studnia, legenda zadziałały jak magnes na ekipę poszukiwaczy skarbów.
Mieszkańcy chętnie wskazywali, gdzie znajduje się "tajemnicza dziura"
- Pajditie na plac zabaw! - mówili (z niewiadomych przyczyn mieszając język rosyjski z językiem polskim, co całej sprawie dodawało posmaku tajemnicy).
Rosyjscy towarzysze poszukiwacze chwycili rosyjskimi rękami za rosyjskie szpadle i chińskie łomy i zaczęli odwalać resztkę betonowego pokrycia studni. Ponieważ jednak łomy były chińskie, szybko się zepsuły i stały bezużyteczne. Na zdjęciu rosyjski szpadel i pogięty chiński łom.
Pożyczywszy łom wykonany z rosyjskiej stali, a nie ze wschodnioazjatyckiego badziewia, poszukiwacze w końcu odwalili kamienie i beton odsłaniając tajemniczą dziurę w ziemi.
Najsampierw do dziury spuszczono rurę tłoczącą powietrze, "W takich studniach może być gaz uniemożliwiający oddychanie" - powiedzieli poszukiwacze obserwującym akcję i kiwającym potakująco głowami mieszkańcom.
Jako pierwszy na dno studni zszedł poszukiwacz Alosza. Młody, wysportowany i mało lubiany, więc nie będzie szkoda, jeśli na dnie studni rzeczywiście nie będzie powietrza.
Co było łatwe do przewidzenia dla mieszkańców, a niełatwe dla poszukiwaczy - na dnie studni było... dno studni.
Wobec czego poszukiwacze wyszli z dziury.
I już na powierzchni usłyszeli, że skoro rozkopane - coś z tą dziurą trzeba zrobić.
- Przecież tego tak nie zostawicie, towarzysze poszukiwacze - powiedzieli po polsku towarzysze mieszkańcy.
I nie zostawili.
Więc jak ktoś Wam, drodzy Bojownicy, będzie obiecywał złote góry, rozejrzyjcie się najpierw, czy jemu tak naprawdę nie chodzi o obudowanie jakiejś głupiej studni.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą