Po roku stwierdziłem, że czas najwyższy na zmianę pracy i klimatu, szczególnie, że za pół roku zjeżdżam do UK na dłużej, więc czas na zdobycie nowego doświadczenia...zachodzę dziś na kolejną rozmowę kwalifikacyjną. Firma jakiś krzak, ale idę z ciekawości. Oto wrażenia:
Rozmawiał ze mną niby manager...poza mną przyszły jeszcze dwie dziewczyny i jeden chłopak...z reklamówką...w której miał jakieś papiery... Wypełniliśmy durną ankietę, w której pytano o to wszystko, co już umieściłem w cv i lm. Wezwał mnie jako drugiego. Pierwsza dziewczyna wyszła strasznie uradowana (taka młoda siksa, blodni) Wchodzę witamy się, mówi na dzień dobry, że mam bogate doświadczenie itp. Usiedliśmy, rozłożył się w foteluPyta mnie:
- Woli Pan pracę w terenie czy za biurkiem?
- Jaką w terenie?
- Eeee...
- Wolę za biurkiem (zacząłem myśleć o akwizycji...)
- Eee...ale za biurko to też trzeba najpierw w terenie
- Mhm, więc co za różnica?...Co się robi w terenie?
- E, no wie pan...w ogóle to nasza firma powstała w tym roku, jestesmy młodzi, ale jesteśmy pod patronatem międzynarodowej firmy XXX...
- No tak, ale czym Państwo się konkretnie zajmujecie, firma marketingowa, więc jakie usługi świadczycie?
- No wie pan, obsługujemy olbrzymie międzynarodowe firmy...
- Jakie? (wchodzę mu w słowo)
- Eee...(coś patrzy na kompie)...duże, zlecane przez naszę firmę matkę za granicą.
- Cieszę się, ale jak je obsługujecie?
- Co pan może wnieść do naszej firmy? (wyskoczył ni z gruszki ni z pietruszki)
- Jakie zarobki oferujecie? (to ja też wyskoczyłem)
- Eee...prowizyjne...
- Aha, czyli akwizycja?
- Nie, proszę pana, nie akwizycja, to przedstawicielstwo handlowe!
- (zrezygnowany, ale jakoś tak nie chciało mnie się wychodzić)Jakie towary sprzedajecie?
- Wszystko to, co zlecą nam międzynarodowe koncerny (na tym więc polega ta obsługa marketingowa...a na stronie mieli jakieś doniosłe teksty o wspaniałych kampaniach reklamowych itp...boshe)
- Np?
- Gąbki, suszarki, świece...(już widzę te międzynarodowe koncerny...pewnie z Chin)
- Aha...jak rozumiem praca przez 3 miesiące na ulicy...a potem jak dobrze pójdzie to...?
- To wysyłamy pana na szkolenie za 500 zł...(które pewnie mam sobie zarobić za sprzedaż gąbek...)
- Mhm...
- To co pan wniesie do naszej firmy?
- Wie Pan, ja podziękuję i przepraszam za stratę czasu
- Ale...ma pan takie doświadczenie! po roku może pan zostać moim asystentem!
- Dokladnie mam spore doświadczenie, dlatego nie będę biegał z suszarkami w walizkach po ulicach, tym bardziej w zimie...a co do asystowania Panu, wolę się nie wypowiadać.
Koniec, wyszedłem.
Rozmawiał ze mną niby manager...poza mną przyszły jeszcze dwie dziewczyny i jeden chłopak...z reklamówką...w której miał jakieś papiery... Wypełniliśmy durną ankietę, w której pytano o to wszystko, co już umieściłem w cv i lm. Wezwał mnie jako drugiego. Pierwsza dziewczyna wyszła strasznie uradowana (taka młoda siksa, blodni) Wchodzę witamy się, mówi na dzień dobry, że mam bogate doświadczenie itp. Usiedliśmy, rozłożył się w foteluPyta mnie:
- Woli Pan pracę w terenie czy za biurkiem?
- Jaką w terenie?
- Eeee...
- Wolę za biurkiem (zacząłem myśleć o akwizycji...)
- Eee...ale za biurko to też trzeba najpierw w terenie
- Mhm, więc co za różnica?...Co się robi w terenie?
- E, no wie pan...w ogóle to nasza firma powstała w tym roku, jestesmy młodzi, ale jesteśmy pod patronatem międzynarodowej firmy XXX...
- No tak, ale czym Państwo się konkretnie zajmujecie, firma marketingowa, więc jakie usługi świadczycie?
- No wie pan, obsługujemy olbrzymie międzynarodowe firmy...
- Jakie? (wchodzę mu w słowo)
- Eee...(coś patrzy na kompie)...duże, zlecane przez naszę firmę matkę za granicą.
- Cieszę się, ale jak je obsługujecie?
- Co pan może wnieść do naszej firmy? (wyskoczył ni z gruszki ni z pietruszki)
- Jakie zarobki oferujecie? (to ja też wyskoczyłem)
- Eee...prowizyjne...
- Aha, czyli akwizycja?
- Nie, proszę pana, nie akwizycja, to przedstawicielstwo handlowe!
- (zrezygnowany, ale jakoś tak nie chciało mnie się wychodzić)Jakie towary sprzedajecie?
- Wszystko to, co zlecą nam międzynarodowe koncerny (na tym więc polega ta obsługa marketingowa...a na stronie mieli jakieś doniosłe teksty o wspaniałych kampaniach reklamowych itp...boshe)
- Np?
- Gąbki, suszarki, świece...(już widzę te międzynarodowe koncerny...pewnie z Chin)
- Aha...jak rozumiem praca przez 3 miesiące na ulicy...a potem jak dobrze pójdzie to...?
- To wysyłamy pana na szkolenie za 500 zł...(które pewnie mam sobie zarobić za sprzedaż gąbek...)
- Mhm...
- To co pan wniesie do naszej firmy?
- Wie Pan, ja podziękuję i przepraszam za stratę czasu
- Ale...ma pan takie doświadczenie! po roku może pan zostać moim asystentem!
- Dokladnie mam spore doświadczenie, dlatego nie będę biegał z suszarkami w walizkach po ulicach, tym bardziej w zimie...a co do asystowania Panu, wolę się nie wypowiadać.
Koniec, wyszedłem.