"Kochanie, zabiłam nasze koty"
Dorota Masłowska, 2012, Oficyna Literacka Noir sur Blanc.
"Kochanie zabiłam nasze koty to wypadkowa, jak to zwykle bywa z powieściami, przejęcia losem ludzkości i różnych osobistych udręk. W ingrediencjach znajdą więc Państwo moje zmęczenie radioaktywnymi miastami i moje zmęczenie radioaktywną sobą. I moje urzeczenie morzem jako tworem w sposób doskonały i beztroski łączącym w sobie bezkres i ściek. Wreszcie- bezustanne zadziwienie kondycją duchową nowego człowieka. Człowieka wolnego, żyjącego poza takimi anachronicznymi, zaśmiardującymi molami kategoriami jak duchowość, religia, polityka, historia.
Człowieka w związku z tym bezjęzykowego, człowieka którego mową ojczystą jest Google Translator. Aktualnie mam więc nadzieję że będą lubili Państwo moją nową książkę.
I że zrobi ona Państwa dzień."
źródło: www.kochaniezabilamnaszekoty.pl
Reklamują tę książkę tak nachalnie, że w końcu poddałem się i zacząłem ją czytać. Po czym podałem się ponownie gdzieś tak w połowie powieści. Uszczegóławiając, nie nazwałbym tego nawet powieścią. To raczej swoisty strumień świadomości dla ubogich. Chaos wymieszany z groteską, a wszystko to razem zalane nudą. Treści brak. Język i forma podobno nowatorskie, ale dla mnie to bardziej wyglądało jakby redaktorem był mistrz Yoda. Trafiają się naprawdę niezłe zdania bądź akapity, jednakże całość jest po prostu cholernie męcząca.
Dorota Masłowska, 2012, Oficyna Literacka Noir sur Blanc.
"Kochanie zabiłam nasze koty to wypadkowa, jak to zwykle bywa z powieściami, przejęcia losem ludzkości i różnych osobistych udręk. W ingrediencjach znajdą więc Państwo moje zmęczenie radioaktywnymi miastami i moje zmęczenie radioaktywną sobą. I moje urzeczenie morzem jako tworem w sposób doskonały i beztroski łączącym w sobie bezkres i ściek. Wreszcie- bezustanne zadziwienie kondycją duchową nowego człowieka. Człowieka wolnego, żyjącego poza takimi anachronicznymi, zaśmiardującymi molami kategoriami jak duchowość, religia, polityka, historia.
Człowieka w związku z tym bezjęzykowego, człowieka którego mową ojczystą jest Google Translator. Aktualnie mam więc nadzieję że będą lubili Państwo moją nową książkę.
I że zrobi ona Państwa dzień."
źródło: www.kochaniezabilamnaszekoty.pl
Reklamują tę książkę tak nachalnie, że w końcu poddałem się i zacząłem ją czytać. Po czym podałem się ponownie gdzieś tak w połowie powieści. Uszczegóławiając, nie nazwałbym tego nawet powieścią. To raczej swoisty strumień świadomości dla ubogich. Chaos wymieszany z groteską, a wszystko to razem zalane nudą. Treści brak. Język i forma podobno nowatorskie, ale dla mnie to bardziej wyglądało jakby redaktorem był mistrz Yoda. Trafiają się naprawdę niezłe zdania bądź akapity, jednakże całość jest po prostu cholernie męcząca.
--
Śmiejmy się! Kto wie, czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie
jerzul.pl