Nie, nie zszedłem nagle na drogę religii Za to wlazłem tak wysoko, jak jeszcze mi się w życiu nie zdarzyło. Szczyt Musała, bo o nim mowa, to najwyższy szczyt Bułgarii i Bałkanów. Nazwa, wywodząca się jeszcze z czasów panowania osmańskiego, a według niektórych badaczy pochodząca od arabskiego słowa "musalla", może oznaczać "droga do Boga", "bliżej Boga", "modlitewny szczyt", "miejsce na modlitwę". Coś z tego kręgu. Inni twierdzą, że być może arabskie słowo "musalat" oznaczające "dominujący" lub "władający" dało nazwę temu miejscu. Cóż, i z jedną i z drugą opcją nie będę dyskutować. Pasują mi obydwie możliwości. Miałem sporo powodów żeby tam wejść. Lęk wysokości, lęk przestrzeni, przełamanie się po kilku nieudanych wyjściach w latach poprzednich... Takie tam pierdoły. Miałem więc coś niecoś sobie do udowodnienia, a przede wszystkim do spełnienia obietnicę daną mojej najlepszej połowie. Poza tym wszystkim jest to miejsce niezwykle ważne dla Bułgarów. Na szczyt nierzadko wchodzą niosąc ze sobą flagę, ostatnie podejście na słupkach znaczone jest barwami narodowymi, a wszechobecne w górach "dzień dobry", które potrafi porządnie irytować, tutaj sprawia, że odczuwa się wspólnotę zdobywania Musały. Tym bardziej, że nie spotkaliśmy prawie żadnych obcokrajowców. Jedna para z Polski i dwie z Czech. A ruch był całkiem spory. Był to ostatni weekend, który dawał niezłe rokowania pogodowe na wyjście. Myśmy szli chyba pierwszego września, bodaj trzeciego spadł śnieg. Nam udało się tylko w lekkim gradzie i śniegu sięgnąć bliżej Boga.
No to w drogę. Stacjonowaliśmy w miejscowości Borovec. Zimowej stolicy Bułgarii. Szlak Borovec - Musała to 6 - 7 godzin i cztery etapy. Pierwszym jest Borovec - schronisko Jastrebec (do czterech godzin przez las. Nuda i strata czasu, jeśli chce się na noc wrócić do Borovec). Ten etap pokonuje się w dwadzieścia minut kolejką gondolową. Różnica wysokości to prawie dokładnie tysiąc metrów. A ze schroniska Jastrebec dalej piechotą. Schronisko Jastrebec - schronisko Musała to mniej więcej godzina prawie po płaskim. Raz lekko w górę, raz w dół, ale zasadniczo leżą prawie na tej samej wysokości. Widoki są jednak fenomenalne.
Po dotarciu do schroniska Musała, siadamy nad jeziorkiem na łyk wody, kofeiny i czekoladę.
Następny etap to odcinek schronisko Musała - Zasłona Lodowe Jezioro. Znów mniej więcej godzina, ale tutaj sprawy zaczynają wyglądać nieco poważniej. Mijający nas koleś stwierdził, że "w tym miejscu szlak się zaczyna robić motherfucker "
Mozolnie pod górę, choć jeszcze wciąż nie wierzę, gdzie mam się znaleźć za jakieś półtorej godziny.
Momentami mam wrażenie, że to jakiś dowcip. Jak mam tam wleźć? Chwile zwątpienia są na szczęście króciutkie.
A wciąż finał wydaje się tak daleko.
To chyba ładniej wyszło.
Coraz wyżej i wyżej. Widzicie ten jasny zawijas u góry zdjęcia? Tam rozpoczęliśmy wędrówkę. To takie mniejsze jeziorko po prawej stronie, mniej więcej na wysokości środka zdjęcia jest przy schronisku Musała.
I to, co wydawało mi się niemożliwym, stało się faktem. Jesteśmy na miejscu!
Dwa tysiące dziewięćset dwadzieścia pięć metrów nad poziomem morza.
Co prawda było to kilka dni po moich urodzinach, ale lepszego prezentu nie mogłem sobie wymarzyć.
Nic więcej nie mam do dodania w tej sprawie
--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.