Jako, że osoby inteligentne się nie nudzą, to ja się dziś z rana bardzo nudziłem. I dlatego też postanowiłem się ruszyć i poszwędać po Suwalszczyźnie. Tereny na które dotarłem nazywane są Małymi Bieszczadami, czy też Bieszczadami Podlasia- ale w sumie tutaj co drugie miejsce jest tak przez miejscowych nazywane. Czy mieszkańcy tamtych okolic mają rację? Sami oceńcie.
Od jakiegoś czasu wybierałem się na Górę Leszczynową, leżącą w Suwalskim Parku Krajobrazowym, ale albo to jakaś plaga, albo kac, albo obserwowanie rybek w akwarium wydawało się wówczas ciekawsze. Ruszyłem dupę, i na miejscu zastała mnie pogoda dość ponura:
Która poprawić się szybko nie zamierzała, wprost przeciwnie:
No, ale jak już wlazłem w las, to powoli zaczęło się wypogadzać. Nawet sarenka przebiegła obok mnie, w sumie to już samą dupę zobaczyłem chowającą się w krzakach, a że mistrzem refleksu nie jestem, to i zdjęcia jej nie zrobiłem. Ale uchwyciłem dziką wieżę obserwacyjną w jej naturalnym środowisku:
Po okiełznaniu jej, i wdrapaniu się na szczyt mym oczom ukazał się przeciętny widok, gdyż ta cholerna natura wszystko zasłaniała:
(ogólnie to widok na jezioro Hańcza)
Zważywszy, że widoki nie zachwyciły ruszyłem z drogę powrotną do auta, napotykając się po drodze na przejaw brutalności i dzikości natury. Zaiste, człowiek natury nigdy nie okiełzna, a ta zbiera swe krwawe żniwo zostawiając po ofiarach niewielkie tylko ślady:
No, ale nie moje dziecko, nie mój problem. Ważne, że Leszy był zadowolony i mnie zostawił w spokoju.
W drodze powrotnej znalazłem lepszy widok na jezioro Hańcza:
I postanowiłem poświęcić się dla sztuki, i zejść aż do niego:
Jako, że nic więcej interesującego tam nie było, a wypić spokojnie piwa nie mogłem, ruszyłem znaleźć słynne głazowisko.
Oto ono (aż chciało by się rzecz kamieni kupa):
Sami przyznacie, że nie zachwyciło, więc olałem tę atrakcję turystyczną, ruszyłem samotnie na szlak w poszukiwaniu czegoś ciekawego, i nie uwierzycie na co trafiłem!
Ktoś paręset metrów dalej wyrzucił całkiem fajną atrakcję turystyczną, zastępując ją kupą kamieni z poprzedniego zdjęcia! O, no sami patrzcie:
Nawet całkiem fajną rzeczkę, w sam raz do moczenia stóp, porzucili:
Gdzieś tam jest moja prawa skarpetka:
Lubiłem ją
No ale czas ruszać dalej.
Szybka kontrola na bramkach, czy aby żadnego dwutonowego głazu nie schowałem do kieszeni:
I ruszamy do centrali SPK! Fajne se jeziorko urządzili do ślizgania:
Przy jeziorku machnęli se rzeczkę:
Podobno jest tam gdzieś młyn zabytkowy, ale z racji, że wszystko było pozamykane na 4 bramy to odpuściłem sobie wałęsanie się po czyichś włościach, i postanowiłem wejść na schody. O takie:
Sporo ich. Na górę dotarłem zasapany, przysięgając solennie, że już nigdy nie zapalę papierosa. Po 5 minutowej przerwie, składającej się z wody i papierosa, mym oczom cudnym ukazał się taki widok:
I taki:
I jeszcze parę innych, ale zbyt leniwy jestem na wklejenie ich wszystkich.
"W sumie, skoro już tutaj jesteśmy, to może odwiedzimy Stańczyki?"
Taki pomysł nie pojawił się w mojej głowie. Wracałem na pamięć, pojechałem w drugą stronę, i przypadkiem znalazłem się w Stańczykach. Prócz Stańczyka Stańczyki słyną z mostów. O takich:
A pod mostem rzeczka wartko płynie:
Musiałem wleźć pod most aby przeczytać tę tablice:
Mistrz trollowania ją montował.
Widoczki w tych Stańczykach też mają ładne, nie tylko z mostów:
A na koniec, na ukojenie, dwa piękne wzgórki:
I tyle, znowu cholernie długi ten zakamuflowany cykpost.
browarem
Od jakiegoś czasu wybierałem się na Górę Leszczynową, leżącą w Suwalskim Parku Krajobrazowym, ale albo to jakaś plaga, albo kac, albo obserwowanie rybek w akwarium wydawało się wówczas ciekawsze. Ruszyłem dupę, i na miejscu zastała mnie pogoda dość ponura:
Która poprawić się szybko nie zamierzała, wprost przeciwnie:
No, ale jak już wlazłem w las, to powoli zaczęło się wypogadzać. Nawet sarenka przebiegła obok mnie, w sumie to już samą dupę zobaczyłem chowającą się w krzakach, a że mistrzem refleksu nie jestem, to i zdjęcia jej nie zrobiłem. Ale uchwyciłem dziką wieżę obserwacyjną w jej naturalnym środowisku:
Po okiełznaniu jej, i wdrapaniu się na szczyt mym oczom ukazał się przeciętny widok, gdyż ta cholerna natura wszystko zasłaniała:
(ogólnie to widok na jezioro Hańcza)
Zważywszy, że widoki nie zachwyciły ruszyłem z drogę powrotną do auta, napotykając się po drodze na przejaw brutalności i dzikości natury. Zaiste, człowiek natury nigdy nie okiełzna, a ta zbiera swe krwawe żniwo zostawiając po ofiarach niewielkie tylko ślady:
No, ale nie moje dziecko, nie mój problem. Ważne, że Leszy był zadowolony i mnie zostawił w spokoju.
W drodze powrotnej znalazłem lepszy widok na jezioro Hańcza:
I postanowiłem poświęcić się dla sztuki, i zejść aż do niego:
Jako, że nic więcej interesującego tam nie było, a wypić spokojnie piwa nie mogłem, ruszyłem znaleźć słynne głazowisko.
Oto ono (aż chciało by się rzecz kamieni kupa):
Sami przyznacie, że nie zachwyciło, więc olałem tę atrakcję turystyczną, ruszyłem samotnie na szlak w poszukiwaniu czegoś ciekawego, i nie uwierzycie na co trafiłem!
Ktoś paręset metrów dalej wyrzucił całkiem fajną atrakcję turystyczną, zastępując ją kupą kamieni z poprzedniego zdjęcia! O, no sami patrzcie:
Nawet całkiem fajną rzeczkę, w sam raz do moczenia stóp, porzucili:
Gdzieś tam jest moja prawa skarpetka:
Lubiłem ją
No ale czas ruszać dalej.
Szybka kontrola na bramkach, czy aby żadnego dwutonowego głazu nie schowałem do kieszeni:
I ruszamy do centrali SPK! Fajne se jeziorko urządzili do ślizgania:
Przy jeziorku machnęli se rzeczkę:
Podobno jest tam gdzieś młyn zabytkowy, ale z racji, że wszystko było pozamykane na 4 bramy to odpuściłem sobie wałęsanie się po czyichś włościach, i postanowiłem wejść na schody. O takie:
Sporo ich. Na górę dotarłem zasapany, przysięgając solennie, że już nigdy nie zapalę papierosa. Po 5 minutowej przerwie, składającej się z wody i papierosa, mym oczom cudnym ukazał się taki widok:
I taki:
I jeszcze parę innych, ale zbyt leniwy jestem na wklejenie ich wszystkich.
"W sumie, skoro już tutaj jesteśmy, to może odwiedzimy Stańczyki?"
Taki pomysł nie pojawił się w mojej głowie. Wracałem na pamięć, pojechałem w drugą stronę, i przypadkiem znalazłem się w Stańczykach. Prócz Stańczyka Stańczyki słyną z mostów. O takich:
A pod mostem rzeczka wartko płynie:
Musiałem wleźć pod most aby przeczytać tę tablice:
Mistrz trollowania ją montował.
Widoczki w tych Stańczykach też mają ładne, nie tylko z mostów:
A na koniec, na ukojenie, dwa piękne wzgórki:
I tyle, znowu cholernie długi ten zakamuflowany cykpost.
browarem
--
Jestem bohaterem :lasowego
Czarna lista- :gen_italia
Czy wspominałem już że jestem studentem prawa?