Zmuszać dziecko do czegoś? I to wielokrotnie? Ono w końcu się zbuntuje. Najgorzej jak zrobi to w towarzystwie i na imprezie. Dziś także o śląskim gadaniu, odrabianiu lekcji i nowej bajce. Zapraszam.
Piaskownica osiedlowa, niedziela październikowa, ciepło i ślicznie. Dzieci się bawią, matki gadają, emeryci wygrzewają.
Przy jednej z ławeczek grupka dzieci dopadła wypoczywającego staruszka. Z daleka nie wiadomo o co chodzi, ale z bliska... Udało mi się usłyszeć, czym dzieci się zainteresowały. Otóż, uroczy staruszek rozmawiał z brzdącami po śląsku, co bawiło ich niezmiernie. Nie wszystkich jednak - jeden z chłopaczków był widocznie niezadowolony i zazdrosny o starszego pana i uwagę mu poświęcaną. W końcu krzyknął do dzieci:
- To po jakiemu mówimy?!?
Dzieci chórem:
- Po śląsku!
Chłopczyk oburzony, próbował coś wymyślić, zapewne żeby zaimponować grupce. Śląski skojarzył mu się najwidoczniej jedynie z językiem niemieckim. Drogą dalszych skojarzeń, jedyną rzecz, jaka mu w związku z tym przyszła do głowy, wykrzyczał po chwili z tryumfem:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą