Życie pisze najlepsze scenariusze – powiadają. Czasem nie trzeba
się wręcz wysilać, aby spreparować jakiś sensacyjny „fake
news”. Wystarczy zaryć trochę w historii, aby dowiedzieć się o
wydarzeniach, które brzmią niczym gorączkowy sen bajkopisarza o
bujnej wyobraźni.
Większość osób
mających 60 lat ma już zapuszczony pękaty kałdun, dorodny wąs i niecierpliwie czeka na
zbliżającą się emeryturę. Tymczasem pochodzący z Australii
Cliff Young postanowił wziąć udział w ultramaratonie i go wygrać.
Starszy farmer przyszedł zapisać się na ten bieg, mając na sobie
swoje codzienne, robocze ubranie, czyli kalosze i wymiętą koszulę.
Mężczyzna cały żywot spędził na farmie, gdzie zajmował się
głównie
uprawą ziemniaków i wypasem krów oraz 2000 owiec. Można więc
uznać, że kondycję miał niezłą. Biorąc jednak pod uwagę, że
startował u boku znacznie od siebie młodszych
zawodników, mając na nogach po raz pierwszy w swoim życiu sportowe
obuwie, szybko stał się ofiarą drwin ze strony dziennikarzy
relacjonujących ten wyścig.
I faktycznie – już
na starcie znalazł się na ostatnim miejscu, bo reszta sportowców
narzuciła szaleńcze tempo. Szybko jednak okazało się, że pan
Cliff miał plan. Zazwyczaj śmiałkowie biorący udział w tym biegu
codziennie robią sobie parogodzinne przerwy na sen, tymczasem żwawy
senior spać nie zamierzał i całe 875 kilometrów pokonał na raz.
Zajęło mu to 5 dni, 15 godzin i 4 minuty. Zawodnik, który zajął
drugie miejsce, dotarł nam metę dobrych 10 godzin później.
Pan
Young dostał za swój wyczyn nagrodę w wysokości 10 tysięcy
dolarów.
„Za taką sumę można by kupić naprawdę dużo
ziemniaków” – skomentował, a następnie z wygranej puli zabrał
sobie 3000 dolarów i resztę rozdał swoim rywalom.
Napoleońskie wojska potrzebowały jedzenia o długim terminie
ważności. Cesarz Francuzów zorganizował więc konkurs na
opracowanie odpowiedniej techniki konserwowania żywności bez psucia
jej smaku. Nagrodę w wysokości 12 tysięcy franków zgarnął
wówczas Nicolas Appert, który pakował produkty do szklanych butelek. W ramach eksperymentu podano żołnierzom „wyleżakowane”
przez trzy miesiące dania złożone z zupy, fasoli, groszku i mięsa.
Nikt nie dostał sraczki, więc
metodę Apperta uznano za wielce
skuteczną. W 1810 roku patent Francuza uzyskała pewna angielska
firma, która zamiast butelek zaczęła wykorzystywać znacznie
lżejsze i mniej podatne na uszkodzenia puszki. Niedługo potem
konserwy trafiły do londyńskich sklepów.
Pytanie tylko, jak to
dziadostwo otworzyć… Wiadomo, że dla chętnego nic trudnego. W
ruch szły więc głównie noże. Dopiero w 1858 roku amerykański
wynalazca Ezra J. Warner opracował urządzenie do otwierania
puszek. Był to dość nieporęczny gadżet, którym łatwo było
się skaleczyć, więc właściciele sklepów mających w swej
ofercie konserwy z jedzeniem, zazwyczaj na miejscu otwierali
zakupione przez klientów zbiorniki z żywnością.
Otwieracze zbliżone były
do tych, które znaleźć dziś można w każdym domu, opracował inny amerykański spryciarz – William
Lyman – dopiero w 1870 roku.
To może brzmieć
jak żart mający na celu wykpić przesadne przywiązanie Rosjan do
łojenia gorzały, ale prawda jest taka, że w dniu kapitulacji
hitlerowskich Niemiec (9 maja 1945 roku), naród rosyjski tak bardzo
się ucieszył z tej wieści, że aż zabrakło wódki, aby to godnie
celebrować. Ludzie wyszli w piżamach na ulice, tańczyli, śmiali
się, no i oczywiście chlali na umór. Problem w tym, że w czasie wojny na rynku były
spore niedobory tego towaru, bo
większość zbóż i skrobi
wykorzystywano do produkcji żywności dla wojska. Również i wódka,
w ilości 100 gramów na głowę, trafiała do racji żywieniowych
radzieckiej armii.
I tak też w dniu wielkiego świętowania, kiedy
to o godzinie 22 Stalin wystąpił z oficjalnym przemówieniem,
promilowej cieczy nie można już było kupić w żadnym moskiewskim
sklepie. Wiele osób wówczas oślepło, bo niektórzy zdesperowani
Rosjanie zaczęli sięgać po gospodarcze płyny zawierające
metanol.
Następnego zaś dnia miał miejsce ogólnonarodowy kac.
„Taras kawiarni w
nocy” to jedno z bardziej znanych dzieł pędzla Van Gogha.
Wprawdzie autor tego obrazu nie podpisał się na nim, jednak łatwo
można dojść do tego, że to właśnie on go namalował. W 1888
roku artysta wynajął bowiem mieszkanie nad pewną paryską
kawiarnią. W krótkim czasie zaprzyjaźnił się z jej właścicielami
i często wpadał do lokalu coś przekąsić. Ponadto o pracy nad
malunkiem wspomniał w jednym z listów pisanych do swego
przyjaciela.
Równie łatwe, co
wskazanie autora „Tarasu kawiarni w nocy”, okazało się też dość
dokładne określenie daty powstania obrazu. Według Alberta Boime'a, historyka sztuki i znawcy dzieł Van Gogha, położenie konstelacji
Wodnika na płótnie oznaczało, że
malarz stworzył to dzieło na
początku września 1888 roku około godziny 11 wieczorem.
Ananas to owoc
pochodzący z tropikalnych regionów Ameryki Południowej. Mimo że
jego smakiem zachwycali się europejscy bogacze, to sporym problemem był
transport ananasów na Stary Ląd. Owoce gniły i na miejsce
docierało ich naprawdę niewiele. Trzeba więc pogratulować
angielskim ogrodnikom talentu, bo już pod koniec XVII wieku jakimś
cudem udało im się rozpocząć hodowlę tej rośliny w Wielkiej
Brytanii! A wszystko to dzięki
innowacyjnej metodzie konstruowania
odpowiednio ogrzewanych oraz wentylowanych szklarni. Niestety,
brytyjskie ananasy kwitły jedynie raz na trzy lata, a z każdej
rośliny zbierano jeden duży owoc i kilka mniejszych. Do tego sama
uprawa była niebywale wręcz kosztowna. To musiało być
rozczarowujące dla miłośników tego egzotycznego frykasa. A
najbardziej zaś musiała szokować cena – jeden niespecjalnie
duży owoc kosztował w okolicach
współczesnych 4-5 tysięcy
złotych! Tak czy inaczej pojawienie się ananasów w Wielkiej
Brytanii było takim wydarzeniem, że pierwszy plon wręczono samemu
królowi Karolowi II, co nawet udokumentowano na płótnie.
Wiele osób uważało
ananasa za towar zbyt drogi i prestiżowy, żeby go tak po prostu ordynarnie zjeść. Kupowało się go, aby po odpowiednim zakonserwowaniu
trzymać go w domu jako symbol zamożności. Popyt na
południowoamerykański przysmak był tak wielki, że zaczęły nawet
powstawać firmy wynajmujące te owoce na czas bankietów oraz
spotkań w rezydencjach zamożnych obywateli.
A potem jakiś dupek
wynalazł statek parowy, przez co transport ananasów stał się
znacznie łatwiejszy i przedsiębiorczy Anglicy musieli pójść z
torbami.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą