Wciąż będąc na falowej fali swojej surferskiej przygody w Praia da Amoreira, kolejnego dnia spotkałam postać, która na zawsze zmieniła mój sposób postrzegania surfowania. Jego imię to Miguel – surferski guru z brodą pełną soli morskiej i uśmiechem, który mógłby rozświetlić najmroczniejszą portugalską noc.
Miguel był wyrośniętym surferem o dziwnym poczuciu humoru, który skonsultował się ze mną zaraz po moim epickim "nurku w poszukiwaniu biustonosza". Oferował się, aby przeprowadzić mnie przez niektóre podstawowe surferskie terminy, niezbędne dla każdego, kto chciałby zrozumieć tę wspaniałą dyscyplinę.
Miguel: "Wiesz, surfowanie to trochę jak taniec. Masz lewą falę, która przewija się od lewej do prawej, a prawą, która idzie w przeciwnym kierunku. To podstawowy krok w surferskim tańcu."
Ja: "Aha, czyli to jest trochę jak wybieranie, czy idę w lewo, czy w prawo na dyskotece!"
Miguel uśmiechnął się i kontynuował:
Miguel: "Dokładnie, a zamknięta fala to taka, która nie daje ci miejsca do manewru, po prostu się zamyka tak jak drzwi do klubu o piątej rano."
Ja (śmiejąc się): "Oh, więc to ta fala, która mówi 'impreza się skończyła, czas wracać do domu!'"
Miguel kiwnął głową z aprobatą, zanim zabrał mnie w wędrówkę po różnych 'brejkach':
Miguel: "Teraz przejdziemy do brejków, miejsca, gdzie zaczynają się fale. Mamy 'beach break' na plaży, gdzie fale łamią się na piasku, doskonałe dla początkujących jak ty."
Ja: "Czyli to mój ulubiony parkiet do tańca!"
Miguel kontynuował, wskazując na dalszą część wybrzeża:
Miguel: "Następnie mamy 'point break', gdzie fale łamią się na pewnym punkcie, często obok skały lub innego charakterystycznego miejsca. To już bardziej zaawansowany poziom, wymaga pewnej wprawy."
W końcu pokazał na obszar pełen raf:
Miguel: "I na końcu mamy 'reef break', gdzie fale łamią się na rafie. To miejsce dla doświadczonych surferów, bo może być niebezpieczne z powodu ostrego koralowego dna."
Ja (z udawanym przerażeniem): "Ojej, to chyba najbardziej ekskluzywny klub w mieście, z najtrudniejszymi drzwiami!"
Miguel roześmiał się serdecznie, a ja poczułam, że znalazłam w nim nie tylko nauczyciela surfowania, ale i wspaniałego przyjaciela, który miał równie szalone poczucie humoru jak ja.
Dzięki Miguelowi surfowanie przestało być dla mnie chaotycznym tańcem z falami, a stało się harmonijnym baletem, w którym każdy ruch miał swoje miejsce i znaczenie. Nie tylko nauczyłam się surfować, ale również tańczyć z oceanem, z szacunkiem i radością, które będę nosić ze sobą przez resztę moich surferskich dni.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą