Prawie w każdej szkole jest nauczyciel, który dodaje jej kolorytu. W Radomskim Zespole Szkół Elektronicznych (której to szkoły byłem uczniem) taką postacią niewątpliwie jest profesor J., wykładowca od PO. Jego historie wstrząsają coraz to nowym pokoleniem uczniów. Poniżej kilkanaście takich historyjek wspominanych przez byłych i obecnych uczniów ZSE.
Pierwszą historyjką jaka przychodzi mi teraz do głowy jest słynne opowiadanie o tym jak upolował DZIKA wielkości "MALUCHA" ciekawe co miał na myśli mówiąc wielkości "MALUCHA" hehe co jak co ale wyobraźnie ma rozbrajającą.
* * * * *
A może historyjka o wypadku samolotem gdzieś na łące, nauczycielce z chińskim, różowym ręcznikiem, która mu pomogła i szoku powypadkowym (z rozbitą głową i złamaniami przeszedł kilka kilometrów zanim się zorientował, że jest ranny). A pamiętacie o pilocie, który przez przypadek czyszcząc kokpit samolotu, katapultował się, a pech chciał, że samolot stał w hangarze (podobno osobiście zdrapywał go z sufitu). Jednym słowem, koleś był nie do wyjęcia.
* * * * *
Jak nie pokręciłem to na PO usłyszeliśmy opowiadanie o figurach akrobacyjnych. w locie uczestniczył (profe)sor J. - instruktor i młody uczeń. Po pierwszym korkociągu "samolot był zarzygany od dzioba do ogona". He he he - trzeba to było usłyszeć...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą