Garść weekendowych ciekawostek wagi ciężkiej oraz lekkopółśredniej XXIV - nie strzelać do pianisty
Reszka
·
22 października 2021
80 850
498
72
Kolejna odsłona "Garści weekendowych ciekawostek...", a w niej, między innymi, jak oszukano oszustów, historia pierścionka za 10 funtów oraz dlaczego nie warto być przekonującym w tym, co się robi.
Zdarza się najlepszym, czyli błędy w znanych filmach i serialach VII
kazamo
·
22 października 2021
89 318
320
46
Niektóre wpadki filmowe są trudne do wychwycenia. A te zauważył chyba każdy, nawet niezbyt uważny widz.
Niby globalizacja, niby wszędzie jest tak samo i to samo. Jednak nie do końca. Turyści dzielą się mniejszymi i większymi „szokami kulturowymi”, których doświadczyli podczas podróży do obcych krajów.
Kiedy zamówiłem frytki w Niemczech, kelner dosłownie „utopił” je w majonezie, zanim mi je podał. To zmieniło mój pogląd na świat.
Miałem 10 lat, kiedy przeprowadziliśmy się do Włoch. Moja mama dawała mi kasę na cukierki a ja biegłem na zakupy do małego sklepiku. Te, które mi najbardziej smakowały, miały w sobie sporo alkoholu. Sprzedawca nie miał problemu z tym, że kupuje je mały gnojek.
W hiszpańskim McDonaldzie możesz wybrać piwo zamiast coli czy wody do swojego zestawu.
Mój mąż jest Portugalczykiem. Kiedy byliśmy w Portugalii, najbardziej zaskoczyło mnie to, że piwo czy wino jest tańsze od soku. Kolejne zaskoczenie to jedzenie na przydrożnych postojach. To nie jest byle jaki fast food, lecz pyszne, zdrowe, lokalne jedzenie.
Kiedy studiowałem we Francji, zaskoczyła mnie błyskawiczna zmiana kawiarni w bary o określonej godzinie. Wieczorem po prostu zmieniali menu i zamiast serwowania gorącej czekolady podawali
whisky.
W Chinach ludzie bez słowa, bez patrzenia na ciebie, wpychają się w kolejkę. Najpierw mnie to wkurzało, a potem sam zacząłem tak robić.
Moim włoskim szokiem kulturowym było to, że miejscowi wszędzie zabierali ze sobą dzieci, nawet na późne kolacje (21:00). Dzieci, nawet małe, zachowywały się w porządku, nie przeszkadzały dorosłym. Kiedy się zmęczyły, po prostu zasypiały na krzesłach czy ławkach.
W Hiszpanii bardzo poważnie traktują sjestę i właściwie zamykają prawie wszystkie sklepy, restauracje i firmy. Wszystko po prostu przestaje działać w środku dnia.
Kiedy byłem w Meksyku, nie mogłem zrozumieć jakim cudem miejscowi dają radę chodzić w koszulach z długim rękawem i w długich spodniach lub spódnicach w 35-stopniowym upale.
Wchodzę do japońskich sklepów ogólnospożywczych. Są niesamowite. Mój lokalny 7-Eleven ma lepkie podłogi i okropnie wyglądające (lekko nieświeże) pakowane kanapki. Sklepy 7-Eleven w Japonii są nieskazitelnie czyste i jest w nich duży wybór wykwintnych lunchów i kolacji. Możesz tam kupić zimne i gorące napoje.
Indie i ta niesamowita przepaść między biedą i bogactwem. Widzisz tu ludzi śpiących na ulicach zaraz obok przepięknych rezydencji. Tadż Mahal, jedna z najcudowniejszych perełek architektonicznych, otoczona morzem skrajnej biedy.
Czesi piją mnóstwo piwa i jest ono nie tylko tanie, ale również wyśmienite. W sklepie nie kupisz tańszego napoju niż piwo. Czesi wypijają „na głowę” 143 litry piwa rocznie i od ponad 25 lat są na czele rankingu.
W USA wszystko ma swoją wersję drive-thru: kawiarnie drive-thru, bankomaty drive-thru. Nawet sklepy z alkoholem drive-thru!
Muszę płacić za korzystanie z toalety publicznej w wielu częściach Europy. Pochodzę z Australii, gdzie wszędzie są bezpłatne, czyste toalety publiczne.
Kiedy byłam z chłopakiem w Islandii, zobaczyłam dziecko w wózku na ulicy. Nie wiedziałam co się stało, czy rodzice je zostawili, czy stało się coś innego. Pytaliśmy przechodniów, czy nie widzieli matki – patrzyli na nas jak na wariatów. W tym kraju przestępczość praktycznie nie istnieje. Mamy zostawiają swoje dzieci śpiące w wózkach przed sklepem czy kawiarnią, w której piją sobie kawkę z przyjaciółmi.
Wszystko naprawdę jest większe w Ameryce. W Walmart widziałem największą paczkę M&Msów, jaką kiedykolwiek w życiu widziałem. A na opakowaniu było napisane „średnie”.
Odwiedziłem Albanię i nie było ani jednej sieci sklepów ani restauracji. To było dziwne doświadczenie – byłem w stolicy i nie widziałem ani jednej sieciówki typu McDonald's, Subway, KFC czy Starbucks.
Wyjeżdżasz na wakacje do Tokio i widzisz 5-letnie dzieci wracające do domu ze szkoły lub jeżdżące komunikacją miejską bez nadzoru dorosłych.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą