Internauci dzielą się zdjęciami, które ukazują otaczające ich miejskie piekło
fedotido
·
25 czerwca 2021
73 239
413
60
Nie każdy budynek musi być piękny i cieszyć oko nawet najbardziej wymagających. Niektóre są po prostu brzydkie, a jeszcze inne są tak specyficzne, że wyglądają niczym kadry żywcem wyciągnięte z dystopijnych powieści. Na Reddicie powstał wątek, gdzie internauci dzielą się zdjęciami, które jak ulał pasują do hasła "miejskie piekło".
Mający premierę w 1982 roku „Conan Barbarzyńca” podbił serca widzów, wprowadził modę na kino z gatunku tzw. „heroic-fantasy”
oraz stał się prawdziwą katapultą, która dosłownie
wystrzeliła aktorską karierę austriackiego koksa. Arnie nie miał
zbyt dużo czasu, aby odwiesić swój miecz na kołek, bo już rok
później gwiazdor musiał stawić się na planie „Conana
Niszczyciela”. Ten nieco bardziej komiczny, skierowany do młodszej
widowni film wprawdzie nie był tak wielkim sukcesem jak
poprzednik, ale swoje zarobił. Dlatego też, zgodnie z kontraktem,
Arnold miał powtórzyć swoją rolę w trzeciej części przygód
słynnego barbarzyńcy. I… zrobił to! Chociaż pewnie większość
z was nawet o tym fakcie nie wiedziała!
Postać znanego z opowiadań i książek Roberta E. Howarda
umięśnionego wojownika nigdy nie byłaby taka, jaką ją znamy, gdyby nie Dino De Laurentiis – producent, który to
swego czasu wprowadził włoskie kino do globalnego mainstreamu, a
później, już jako naturalizowany Amerykanin, pomógł wydać na
świat pół tysiąca filmów, z których wiele to prawdziwe perełki
kina. Pomysł przeniesienia przygód Conana na duży ekran kiełkował
już od 1966 roku, kiedy to prawa do realizacji filmu o tym herosie uzyskał Lancer Brooks – wydawca książek Howarda. Wówczas jednak (z wielu różnych przyczyn) nic z tego nie wyszło. Przez kolejne lata projekt
ten przechodził z rąk do rąk, a na pewnym etapie o krok od
realizacji znalazła się nawet
ekranizacja jednego z opowiadań
Howarda w reżyserii samego Olivera Stone’a. Ostatecznie prawa do
nakręcenia trzech części przygód Conana otrzymała firma
producencka Dino De Laurentiisa i jak wszyscy wiemy, reżyserowane
przez Johna Miliusa dzieło okazało się wielkim hitem.
Dino poszedł za
ciosem i niedługo potem zebrał dużą część aktorskiej ekipy
przed kamerą, aby nakręcić sequel. Milius nie mógł jednak podjąć
się reżyserii „Conana Niszczyciela”, więc zastąpiony został
przez Richarda Fleischera – leciwego już wówczas filmowca, który
swego czasu stworzył takie „perełki technikoloru”, jak „20
tysięcy mil podwodnej żeglugi”, „Barabasz” czy „Bandido”.
Czemu akurat ten człowiek został wybrany do tworzenia drugiej
części Conana? Ano temu, że Milius, tworząc swój film, mocno
inspirował się produkcją „Wikingowie”.
A reżyserem tego
dzieła był właśnie Fleisher!
„Conan
Niszczyciel” wprawdzie pozbawiony był przemocy, mistycznego
klimatu oraz biblijnych wręcz motywów znanych ze swego poprzednika,
i przypominał ekranizację jakiejś planszowej gry RPG, ale mimo to
parę ładnych milionów zarobił, więc Dino jak najszybciej chciał
zabierać się do realizacji trzeciego filmu.
I właśnie w tym
momencie zaczęły się problemy…
Laurentiis chciał,
aby produkcja zatytułowana „Conan Zdobywca” trafiła do kin w
1987 roku, a za kamerą stanął sam Guy Hamilton. Niestety,
Schwarzenegger na tamten okres miał już w planach pracę nad
„Predatorem”. W międzyczasie Dino stracił prawa autorskie do
postaci Conana. Producent mógł porzucić ten projekt, jednak był
tak bardzo uparty, że desperacko zaczął szukać nowych możliwości.
I trzeba przyznać, że miał kupę szczęścia.
Conan to przecież
nie jedyna postać wykreowana przez Roberta E. Howarda! W 1934 roku
pisarz ten wydał niewielkie dziełko pt. „Cień sępa”, którego
to bohaterką była Czerwona Sonya (przez „y”!) z Rogatino –
żyjąca w XVI wieku wojowniczka o polsko-ukraińskim pochodzeniu,
która to żywiła wielką urazę do pewnego ottomańskiego sułtana.
Czy ta postać może mieć cokolwiek wspólnego z barbarzyńcą
żyjącym w fikcyjnym świecie z okresu równie fikcyjnej ery
hyboryjskiej? Poczekajcie. Zaraz wszystko stanie się jasne.
Znany na całym
świecie Conan to bohater nie tylko książek, ale także i
tworzonych na ich podstawie komiksów. Pierwszy taki zeszyt ukazał
się na rynku już w 1952 roku (co ciekawe – w Meksyku!).
Od lat
70. komiksy o słynnym barbarzyńcy regularnie wydawane były przez
Marvel i cieszyły się sporą popularnością, mając przy okazji
opinię dość wiernych adaptacji twórczości Howarda. W komiksach,
podobnie jak w opowiadaniach, pojawiało się wiele postaci kobiecych,
jednak większość z nich przemykała gdzieś na drugim planie, albo
też lądowała w łóżku tytułowego bohatera. Zauważył to Roy
Thomas – scenarzysta komiksowy. Postanowił coś z tym zrobić i
wprowadzić do świata wojowniczych osiłków jakąś równie
zadziorną babeczkę. Podczas przeczesywania dokonań Howarda, Roy
trafił na wspomniany „Cień sępa”. Mimo że grająca tam
główne skrzypce Sonya to postać z zupełnie innej bajki,
scenarzysta użył nieco wyobraźni i
przeniósł ją do świata
Conana! Przy okazji też zmienił jej imię na Sonja (przez „j”).
Tak wyglądał jej debiut:
W pamięci
miłośników komiksów Sonja była seksowną wojowniczką paradującą
w bardzo skąpym odzieniu, więc pierwsze występy tej bohaterki na
łamach wydawanych przez Marvel zeszytów nie zrobiły na
czytelnikach takiego wrażenia, jak pojawienie się jej w nowym
imidżu w serii „Savage sword of Conan” z 1974 roku!
Wkrótce Sonja
pojawiała się już nie tylko jako odważna ziomalka barbarzyńcy z
Cymerii, ale także doczekała się własnej, osobnej serii komiksów.
Dino De Laurentiis
zorientował się, że o ile nie był w stanie odzyskać praw do
postaci Conana, nic nie stało na przeszkodzie, aby za małe pieniądze
otrzymać pozwolenie na realizację filmu o Czerwonej Sonji –
wojowniczce, która przecież żyje w tym samym fikcyjnym świecie,
w którym łby ścina kipiący testosteronem barbarzyńca.
Przyznajcie, że to dość chytry plan. Mało tego – producent
był na tyle bezczelny, że
wcale nie zamierzał rezygnować z
umieszczenia w swojej produkcji postaci Conana! Tym bardziej że
Arnie wyraził chęć powrotu do tej roli. Niestety, z uwagi na to,
że austriacki siłacz w międzyczasie zagrał Terminatora i z dnia
na dzień zaczął być rozchwytywanym gwiazdorem, jego gaża
znacznie wzrosła, więc budżetu starczyło jedynie na to, aby dać mu
drugoplanową rolę.
Trzeba też coś było zrobić z jego imieniem.
„Conan”, jak wiadomo, chroniony był prawem autorskim, więc
filmowcy przechrzcili wojowniczego barbarzyńcę na Lorda Kalidora.
Dali mu do ręki miecz, a na czoło nałożyli charakterystyczną
przepaskę. Aby jednak nikt nie miał pretensji, że skopiowany
został cały wizerunek Conana, bohater ten dostał gustowne,
kolorowe wdzianko. Żeby tego było mało, twórcy „Czerwonej Sonji”
mrugnęli okiem do widzów, angażując do tej produkcji aktorkę
Sandahl Bergman, która w „Conanie Barbarzyńcy” wcieliła się w
postać ukochanej głównego bohatera, a teraz dostała rolę głównej
antagonistki. Duże znaczenie dla fanów miało też to, że na
reżyserskim stołku
kolejny raz zasiadł Richard Fleischer!
Czy fikołki i uniki
wykonane przez Dino De Laurentiisa zaowocowały sukcesem i morzem
pieniędzy? Niestety nie. Budżet mającej premierę w 1985 roku,
trzeciej, tym razem - nieoficjalnej, części przygód wojowniczego koksa wynosił
prawie 18 milionów dolarów, a film zarobił zaledwie niecałe 7
milionów zielonych. Na domiar złego krytycy nie zostawili na tej
produkcji suchej nitki. „Czerwona Sonja” zasypana została Złotymi
Malinami. Tę niechlubną nagrodę przyznano m.in. Brigitte
Nielsen – odtwórczyni tytułowej roli. Ta młoda aktorka w tym
samym roku otrzymała Malinę za swój aktorski popis w filmie „Rocky
IV”!
Po latach
Schwarzenegger, z typowym dla siebie dystansem, tak wspominał tę
produkcję:
„To najgorszy film, w jakim kiedykolwiek grałem.
Teraz mówię moim dzieciom, że jeśli nie będą posłuszne, to
zostaną zmuszone do oglądania „Czerwonej Sonji” dziesięć razy
z rzędu! Ta metoda musi działać, bo jak dotąd nie miałem z nimi
żadnych problemów…”.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą