To normalne, że ostatnie występy wielkich artystów z miejsca wzbudzają wielkie zainteresowanie fanów.
Oczywiście najlepiej by było, aby ten finalny popis był godnym zwieńczeniem kariery, taką wisienką na torcie,
efektownym wykrzyknikiem na końcu zdania. Niestety nie każdy mógł
mieć takie „szczęście” jak Heath Ledger, który rolą Jokera
zapracował sobie na pośmiertnego Oscara. Czasem zdarza się, że
ostatni występ utalentowanej gwiazdy jest jedną wielką
katastrofą…
W dzisiejszym odcinku pójdziemy siedzieć za darmowe stołowanie się w KFC, nie napiszemy matury, bo szkoła nie ogarnia internetów, oraz powiemy „pa, pa” usłudze Zdjęcia Google.
#1. Nowe przepisy dotyczące hulajnóg elektrycznych wchodzą w
życie już jutro
Od 20 maja 2021 wchodzi w życie nowa ustawa z 30 marca 2021 roku, które reguluje status m.in. hulajnóg (i innych
małych pojazdów elektrycznych), które do tej pory traktowane były przez prawo
po macoszemu i w zasadzie nie wiadomo było, co takiemu jeźdźcowi hulajnogi
wolno, a czego nie wolno.
Na pierwszy ogień idą ograniczenia wiekowe. Jeśli jesteście
już dorośli, to możecie śmiało pominąć ten punkt. Zainteresowane będą jedynie
osoby w wieku 10-18 lat, które korzystają z desek lub hulajnóg elektrycznych.
Od jutra będą one musiały dysponować kartą rowerową lub prawem jazdy kategorii AM,
A1, B1 lub T. Dzieci poniżej 10 roku życia nie mogą poruszać się na tego typu
pojazdach po drogach, za wyjątkiem strefy zamieszkania, gdzie i tak muszą
znajdować się pod opieką osoby dorosłej.
Następne w kolejności są strefy, gdzie takimi hulajnogami (i
innymi pojazdami elektrycznymi) można się poruszać. Można to robić na ścieżkach
rowerowych i na pasach ruchu dla rowerów wyznaczonych. W przypadku braku
takowych „hulajnogers” (i tylko on – nie dotyczy użytkowników deskorolek elektrycznych
czy kół) musi zjechać na jezdnię, jeśli ruch pojazdów odbywa się tam z
prędkością nie większą niż 30 km/h. W innym wypadku hulajnogersi mogą zjechać
na chodnik.
Pojawiają się jednak dodatkowe ograniczenia w postaci m.in. ograniczenia
prędkości. W normalnych okolicznościach hulajnoga elektryczna nie może poruszać
się szybciej niż 20 km/h. Jeśli natomiast chodzi o ścieżki i chodniki, po
których (zgodnie z prawem) poruszają się piesi, to prędkość hulajnogi nie może
przekroczyć średniej prędkości, jaką sami piesi rozwijają (czyli około 4-5 km/h).
Jeśli natomiast chodzi o deskorolki i inne małe pojazdy
elektryczne, to dotyczące ich przepisy niczym nie różnią się od przepisów dla
hulajnogersów, z wyłączeniem ich z poruszania się po jezdni.
#2. Lepiej zróbcie sobie backup zdjęć, które trzymacie w
Zdjęciach Google
Zdjęcia Google to usługa, która pozwala przechowywać (jak
sama nazwa wskazuje) zdjęcia (i filmy) zrobione smartfonem. Fotografie automatycznie
przesyłają się do chmury zdjęć, dzięki czemu nie musimy martwić się tym, czy
zrobimy backup, czy nie, bo robi się on w zasadzie automatycznie.
Niestety fotograficzne eldorado już niebawem się skończy,
ponieważ Google postanowiło ograniczyć przestrzeń dyskową dla swoich
użytkowników do 15 GB. Zapytacie pewnie: ale jak to?! Przecież 15 GB było już
od dawna. Owszem, było, ale dotyczyło to dysku Google i Gmaila, natomiast Zdjęcia
Google miały całkowicie nieograniczoną przestrzeń do dyspozycji. Niestety już od
1 czerwca ulegnie to zmianie. Warto więc rozejrzeć się za nową opcją backupu
swoich fotografii i filmów (nawet starym, poczciwym dyskiem przenośnym), zrobić
porządki w usłudze Zdjęcia Google i zachować co ważniejsze dla siebie
fotografie. Ograniczenia wprawdzie mają nie dotyczyć plików wrzucanych tam
przed 1 czerwca, jednak warto dmuchać na zimne i być zawsze zabezpieczonym.
Możecie oczywiście nadal pozostać z Google i mieć do wykorzystania
znacznie większą przestrzeń, jednak… za drobną opłatą. Dostępne będą 3 pakiety
przestrzeni dyskowej: 100 GB, 200 GB i 2 TB. Zapłacimy za nie kolejno: 8,99
miesięcznie (lub 89,99 rocznie), 13,99
miesięcznie (lub 139,99 rocznie) i 46,99 miesięcznie (lub 469,99 rocznie).
Na podjęcie decyzji macie jeszcze nieco ponad tydzień, warto
więc zająć się tą sprawą w ciągu najbliższych dni.
#3. Unia Europejska chce montować „czarne skrzynki” w samochodach
od 2022 roku
Spory szum wywołał ostatnio opublikowany u nas artykuł
dotyczący ograniczników prędkości. Jako iż emocje mogły już nieco opaść,
to chyba dobry moment na kolejne podobne rewelacje. Tym razem dotyczą one
swego rodzaju rejestratorów danych, które mają być instalowane we wszystkich
nowych samochodach sprzedawanych na terenie UE.
Według rozporządzenia
Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/2144 z dnia 27 listopada 2019 roku od
2022 roku producenci wszystkich nowych modeli sprzedawanych na terenie UE będą
musieli instalować w pojazdach następujące układy:
inteligentny asystent kontroli prędkości;
ułatwienia w zakresie montażu alkomatów blokujących zapłon;
ostrzeganie o senności i spadku poziomu uwagi kierowcy;
zaawansowany system ostrzegania o rozproszeniu uwagi
kierowcy;
awaryjny sygnał stopu;
wykrywanie obiektów przy cofaniu;
rejestrator danych na temat zdarzeń.
O co jednak chodzi z tym rejestratorem, nazywanym przez niektórych
„czarną skrzynką” (na wzór tej montowanej w samolotach)? Nie będzie to
służyło policji, aby ustalić, kto był winny wypadkowi. Będzie to raczej
działało na zasadzie zapisującej się pętli danych (stare rejestry będą
nadpisywane przez nowe). Ma to następnie posłużyć władzom państw członkowskich do
przeprowadzania analizy bezpieczeństwa ruchu drogowego. W ten sposób ma być
wiadome, co trzeba zmienić, aby na drogach zrobiło się bezpieczniej.
Warto również dodać, iż dane będą całkowicie anonimowe. Nikt
nie dostanie więc mandatu za to, że wyprzedził na przejściu dla pieszych albo
przekroczył prędkość w terenie zabudowanym… przynajmniej na razie. Jak to
będzie wyglądało w przyszłości? Tego zapewne nie wie nikt.
#4. Elon i Tesla już nie chcą Bitcoina, bo ten zatruwa
środowisko
Wiedzieliście, że Bitcoin zatruwa środowisko? Jeśli nie, to
teraz już wiecie, a przynajmniej takiego zdanie jest Elon Musk (właściciel
Tesli). Miliarder ogłosił ostatnio, że Tesla nie będzie już więcej przyjmowała
Bitcoina w ramach rozliczenia za ich samochody. Musk tłumaczył się troską o
środowisko.
Jego zdaniem kopanie Bitcoinów ma bardzo negatywny wpływ na
naszą planetę i pewnie ma w tym trochę racji. Przecież na świecie są całe ogromne
farmy kryptowalut, gdzie do kopania zużywane są potężne ilości energii elektrycznej.
Co ciekawe, odbywa się to głównie w krajach, gdzie energia pozyskiwana jest za
pomocą spalania paliw kopalnych.
Musk przyznaje jednocześnie, iż kryptowaluty to naprawdę
świetna inicjatywa i widzi w tym ogromny potencjał, jednak nie podoba mu się
to, w jaką stronę to wszystko poszło.
Oczywiście na reakcję rynku na słowa Muska nie trzeba było
długo czekać. Choć dyrektor Tesli stwierdził, iż firma nie zamierza sprzedawać
swoich własnych Bitcoinów, a transakcje zostaną znów umożliwione tak szybko,
jak tylko kopanie kryptowalut będzie się opierało na energii z odnawialnych
źródeł, to akcje i tak spadły ostro w dół. Już po kilku minutach notowania cyfrowej waluty zaliczono
spadek o 5%, a do końca dnia o 13%.
Ruch firmy jest o tyle dziwny, że sama Tesla zakupiła jakiś
czas temu Bitcoiny warte 1,5 mld dolarów, z czego upłynniła zaledwie 1/5
całości. Co ciekawe, Musk utworzył na Twitterze
ankietę, w której zapytał, czy Tesla powinna akceptować Dogecoina (kryptowalutę-mema).
Oczywiście zdecydowana większość odpowiedziała, że tak.
Bonus!
Skoro już przy Bitcoinie jesteśmy, to dodatkowo wspomnę, iż
Mark Zuckerberg pochwalił
się ostatnio nadaniem imion swoim dwóm nowym kozom. Jedna z nich to Max, a
druga… Bitcoin. Ciekawe skąd ten wybór…
#5. Za pół roku darmowego stołowania się w KFC grozi im
więzienie
Głośno zrobiło się
ostatnio wokół afery dotyczącej grupy studentów, którzy znaleźli lukę w
aplikacji KFC, dzięki której przez pół roku jedli tam całkowicie za darmo.
Okazało się, że za taki rodzaj oszustwa przewidziana jest… kara więzienia.
Zacznijmy jednak od początku.
Aplikacje restauracji fast foodowych są ostatnio bardzo
modne. Dzięki nim można zawsze załapać się na jakieś zniżki w naszych ulubionych
lokalach. Co jednak, jeśli udałoby się odkryć sposób, dzięki któremu można
byłoby jeść całkowicie za darmo? Co zrobilibyście w takiej sytuacji? Zgłosilibyście
wszystko samej restauracji? A może komuś, kto zajmuje się ich oprogramowaniem?
Pewien 23-latek z Chin zdecydował się wybrać inną drogę. Postanowił korzystać z
luki i powiedzieć o niej swoim znajomym, aby ci też mogli stołować się za
darmo.
Cały trik polegał na wykorzystaniu aplikacji i komunikatora
WeChat. Pozwalało to zamawiać dowolną ilość jedzenia i nie płacić za zamówienie.
Zastanawiacie się pewnie, cóż może za to grozić? Otóż piątka młodych ludzi z prowincji
Jiangsu we wschodnich Chinach w pół roku przejadła łącznie ponad 200 000 juanów
(a więc około 116 tys. złotych). OK, może sami nie zjedli za tyle, bowiem
nauczyli się też na tym… zarabiać, sprzedając dalej „kupione” jedzenie.
W związku z tym sąd skazał 23-latka na dwa i pół roku
więzienia i 6000 juanów grzywny (około 3500 zł). Czwórka pomocników została skazana
na karę od 15 miesięcy do dwóch lat więzienia i od 1000 do 4000 juanów grzywny
(580-2300 zł).
#6. Uczniowie szkoły z podkrakowskiej Skawiny nie dostali
się na maturę z historii bo… szkoła nie ogarnia internetów
To może na koniec coś lekkiego na rozluźnienie.
Uczniów Zespołu Szkół Techniczno-Ekonomicznych w Skawinie
spotkało ostatnio nie lada zaskoczenie. W harmonogramie na stronie internetowej
szkoły widniała informacja, iż egzamin maturalny z historii (poziom rozszerzony)
odbędzie się dnia 17 maja o godzinie 13:30. Kiedy jednak o umówionej porze udali
się pod podaną w rozpisce salę, okazało się, iż egzamin odbył się… o godzinie
9:00 tego samego dnia.
Maturę miało pisać łącznie czterech uczniów, z czego o
godzinie 9:00 zjawił się tylko jeden z nich. Reszta zasugerowała się bowiem
harmonogramem widniejącym na stronie. Jak tłumaczyła się później dyrekcja
szkoły w rozmowie z dziennikarzami, był to tylko „dodatkowy harmonogram” wejścia
do szkoły, przygotowany ze względu na pandemię koronawirusa. I tym właśnie
musieli zasugerować się uczniowie. Rozmówczyni podkreśliła również
wielokrotnie, iż terminy były znane od wielu miesięcy i wszyscy uczniowie
powinni o tym wiedzieć, a nie sprawdzać w internecie na ostatnią chwilę! Co to
w ogóle ma być?! Co oni sobie myślą? Tylko ten internet i komputery im w głowie.
A zanotować kredą na murze swojej siedziby to już nie ma komu.
Uczniowie oczywiście będą mogli przystąpić do egzaminu w
dodatkowym, przewidzianym terminie, który przypadł na 16 czerwca. Trzeba jednak
przyznać, że cała sprawa jest dość komiczna.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą