Szukaj Pokaż menu

14 najlepszych horrorów 2020 roku

55 845  
118   41  
Jaki był rok 2020 wszyscy wiemy. Epidemia wirusa Covid-19 nie oszczędziła żadnej branży, w tym filmowej. Po pierwszym kwartale kina zostały zamknięte, a premiery dużych produkcji odłożone w czasie. Na szczęście braki kinowych horrorów nadrabiały produkcje wypuszczone wprost na platformy steamingowe czy festiwale filmowe, które przeniosły się do sieci.

Mistrzyni bodypaintingu - Kay Pike

30 033  
137   8  
Trudno powiedzieć, czy to kunszt malarski czy makijaż, ale body painting autorstwa Kay Pike bezapelacyjnie jest sztuką przez duże S. Już o niej pisaliśmy, a dziś przedstawiamy jej nowe, rewelacyjne prace.

Brytyjczyk kupił rower w Chinach i wrócił na nim do Anglii

50 128  
370   48  
23-letni Brytyjczyk Josh Reid kupił rower swojej ulubionej marki bezpośrednio w fabryce w Szanghaju i postanowił dostać się do swojego domu w Newcastle w Anglii w nieco szalony sposób - na zupełnie nowym żelaznym koniu! Mężczyzna przejechał 14 967 kilometrów przez 15 krajów.
Chińskie fabryki produkują większość rowerów na świecie, nawet te sprzedawane w Wielkiej Brytanii... jako amerykańskie. Postanowiłem wyeliminować pośredników i zaimportować własny rower - ale w trudniejszy sposób, wracając nim do mojego domu w Newcastle z Chin, przemierzając 9300 mil (14 967 km) przez 15 krajów.
Giant of Taiwan produkuje rowery dla wielu czołowych amerykańskich i brytyjskich firm rowerowych, ale sprzedaje także rowery pod marką Giant. Po zakończeniu mojej zwykłej turystycznej podróży do Chin w 2019 roku zdecydowałem się odebrać taki rower z fabryki firmy w Szanghaju.

Kliknij i zobacz więcej!
23-letni Josh był traktowany jak członek rodziny królewskiej w fabryce Giant niedaleko Szanghaju. Następnie wyruszył do Newcastle.

Po lunchu (pracownicy fabryki traktowali mnie po królewsku) przypiąłem bagaże do roweru, który mogłem z łatwością kupić w Europie, i wyruszyłem w długą podróż do domu.

Kliknij i zobacz więcej!
Josh podziwia tęczowe góry w Narodowym Parku Geologicznym Zhangye Danxia w Chinach.


Kliknij i zobacz więcej!
Ujęcie z drona przedstawiające legowisko Josha, zdjęcie zrobiono w Chinach.


Kliknij i zobacz więcej!
Zdjęcie Josha z cyklistą z Chin, który zaśpiewał mu piosenkę.

Rozpocząłem podróż pod koniec lipca, podczas fali upałów, sypiając w hotelach (zmuszony przez chińską policję - są dość surowi wobec niezależnych podróżników, chociaż czasem też kupowali mi jedzenie), ale częściej biwakowałem przy drodze w śpiworze. Nie spakowałem namiotu: za ciężki. Chciałem szybko jechać do domu. W końcu często pokonywałem nawet 200 mil dziennie (322 km).

Kliknij i zobacz więcej!
Josh przejechał prawie 15 tysięcy kilometrów przez 15 krajów podczas swojej epickiej wyprawy rowerowej z Szanghaju do Newcastle.

Chiny mają kilka światowej klasy ścieżek rowerowych - żadnych innych nie widziałem, dopóki nie dotarłem do Europy. Po opuszczeniu Xi'an - domu wojowników z terakoty - podążałem wzdłuż starożytnego Jedwabnego Szlaku, ale w przeciwieństwie do większości zachodnich rowerzystów, jechałem ze wschodu na zachód.

Kliknij i zobacz więcej!
Przełęcz w Kirgistanie.

Z dala od wielkich miast nie było wielu dróg do wyboru, co sprawiało, że nawigacja była łatwa. Opuściłem Chiny, wjechałem do Kazachstanu i udałem się do największego miasta w kraju, Ałma-Aty, gdzie skorzystałem z masażu w jednej z miejskich łaźni publicznych. To był pierwszy posmak normalności od jakiegoś czasu, jeśli można nazwać normalnością bycie bitym liśćmi dębu, a potem pływanie na golasa, gdy inni nadzy mężczyźni nurkowali wokół mnie.

Kliknij i zobacz więcej!
Josh przejeżdżający obok jurt w Kirgistanie, gdzie wjechał na Trakt Pamirski.


Kliknij i zobacz więcej!
Opisując tę nieco komiczną scenę w Kirgistanie, Josh powiedział: „Przejechałem obok tych gości, próbujących wepchnąć kozy do 4x4. Wsadzali jedną, a tymczasem druga wyskakiwała, więc gonili ją wokół samochodu”.


Kliknij i zobacz więcej!
Zapierający dech w piersiach krajobraz: na szlakach górskich w Kirgistanie.

Zamiast jechać płaską, pustynną trasą przez Kazachstan, pojechałem jedną z najdzikszych i najwyżej położonych dróg na świecie, Traktem Pamirskim, osiągając w pewnym momencie wysokość 4655 metrów nad poziomem morza. Ta wijąca się, przeważnie żwirowa droga - często nazywana dachem świata - prowadziła mnie przez Kirgistan i Tadżykistan, gdzie jechałem 250 mil (402 km) wzdłuż granicy z Afganistanem.

Kliknij i zobacz więcej!
Przerwa na przekąskę w Kirgistanie na środku Traktu Pamirskiego - konsumpcja tradycyjnego chleba kupionego na targu w Oszu, drugim co do wielkości mieście w kraju.


Kliknij i zobacz więcej!
Zjazd do wioski Sary Tasz w Kirgistanie. Josh powiedział o tym zdjęciu: „Pomyślałem sobie „to są imponujące chmury”, ale gdy się zbliżałem, to zacząłem zdawać sobie sprawę, że nie są to chmury, ale ogromne góry”.

W tadżyckiej wiosce zapytałem przechodnia, gdzie mogę się przespać - zadzwonił do znajomych, którzy powiedzieli, że zajmą się mną ich dziadkowie. I tak się stało - nakarmili mnie, prosząc, by im nie płacić. Ta gościnność - tak mile widziana i tak wzruszająca - była normą w całej Azji Środkowej. Podczas mojej podróży zostałem zaproszony do spania w kilku meczetach i przebywałem w domach wielu ludzi, wliczając w to nocleg w przydrożnym stoisku z arbuzami.

Kliknij i zobacz więcej!
Pasterze, którzy gościli Josha i francuskiego turystę na szczycie przełęczy w Tadżykistanie. Josh powiedział: „Uratowali nas przed bardzo zimną nocą. Pozwolili nam dzielić drewnianą platformę, na której spali, i zapewnili nam jedzenie”.


Kliknij i zobacz więcej!
To zdjęcie zostało zrobione w Tadżykistanie (poniżej rzeka Pandż, poza kadrem). Wszystkie farmy, pola i wzgórza znajdują się w Afganistanie.


Kliknij i zobacz więcej!
Przybycie do Samarkandy w Uzbekistanie, gdzie Josh mógł podziwiać oświetlone piękne budowle.


Kliknij i zobacz więcej!
Przed Registanem, sercem starożytnego miasta Samarkanda.


Kliknij i zobacz więcej!
Stragan z arbuzami w Uzbekistanie, gdzie nocował Josh.


Kliknij i zobacz więcej!
Czas na uzupełnienie płynów obok pięknego niebieskiego minaretu w Chiwie w Uzbekistanie.


Kliknij i zobacz więcej!
Pedałując obok wielbłądów na pustyni w Kazachstanie.


Kliknij i zobacz więcej!
Czas na wyrównanie opalenizny w słońcu Kazachstanu.

Kupiłem małego drona w sklepie DJI w Szanghaju, ale nie przypuszczałem, że w niektórych krajach będzie to "gorący towar". Przed wjazdem do Uzbekistanu przeczytałem, że osoby przyłapane na imporcie drona mogą zostać skazane na trzy lata więzienia. Podzieliłem maszynę najlepiej jak potrafiłem i rozłożyłem charakterystyczne części do moich kilku toreb, mając nadzieję, że nie zostaną dokładnie przeszukane. Nie musiałem się martwić odprawą celną - najwyraźniej uważano, że podróżujący na rowerze nie stanowią zagrożenia.

Kliknij i zobacz więcej!
Koczowanie w Kazachstańskim obszarze kontroli celnej przez 36 godzin, w oczekiwaniu na transport przez Morze Kaspijskie.

Z irańską policją religijną mogło być jednak inaczej, więc zdecydowałem się przekroczyć Morze Kaspijskie, zamiast jechać drogą lądową przez Iran. Nie ma regularnego promu, ale jeśli obozujesz w porcie Aktau w Kazachstanie, możesz w końcu wskoczyć na statek towarowy płynący w pożądanym kierunku.

Po 36 godzinach oczekiwania wsiadłem na statek, który następnie stał na kotwicy przez kolejne 36 godzin.

W Azerbejdżanie znów wskoczyłem na rower i, posilając się granatami i słodką herbatą, dotarłem do Gruzji w dzień lub dwa.

Pierwsze oznaki jesieni ostrzegały mnie, że zbliża się zima i że lepiej się ubrać - nie miałam ani ekwipunku, ani ubrania, które pozwolą mi przetrwać zimno.

Najszybszym i najłatwiejszym sposobem przejechania przez Turcję był przejazd wybrzeżem Morza Czarnego aż do Stambułu.

Po przepłynięciu promem przez Bosfor Azja w końcu była za mną.

Kliknij i zobacz więcej!
Niezbyt luksusowe miejsce do spania Josha przy serbskiej drodze.

Z Budapesztu jechałem oznakowaną trasą rowerową Eurovelo wzdłuż Dunaju, mając austriackie Alpy po lewej stronie. Przejechałem szybko przez Luksemburg i Niemcy, ponownie korzystając ze ścieżek rowerowych.

Kliknij i zobacz więcej!
Przekraczanie mostu łańcuchowego Széchenyi na Dunaju, który łączy Budę i Peszt.

W Holandii zatrzymałem się w europejskiej siedzibie Gianta i zostałem ugoszczony kolejnym prawdziwie królewskim poczęstunkiem.

Kliknij i zobacz więcej!
Josh z Frankiem Veltmanem, drugim szefem Giant Europe w fabryce rowerów Giant w Lelystad w Holandii. Josh powiedział: "Oprócz zaserwowania mi kolejnego posiłku, mili ludzie w Giant wymienili zużyte opony i wykonali serwisowanie roweru".

Prawie z nastaniem zimy, jadąc przez kilka godzin z Amsterdamu, dotarłem do portu Ijmuiden, skąd wsiadłem na prom DFDS do Newcastle i domu, jakieś cztery miesiące po opuszczeniu Szanghaju. W kolejną podróż - już pewnie z dzieckiem - wybiorę się na pewno z dodatkowym fotelikiem rowerowym.

370
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Mistrzyni bodypaintingu - Kay Pike
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Jak wygląda korzystanie z telefonu z Androidem - studium przypadku
Przejdź do artykułu Stany Zjednoczone lat 50. na zdjęciach świetnie ukazujących ducha tej epoki
Przejdź do artykułu Cierpienia, które mężczyźni muszą znosić dla swoich kobiet
Przejdź do artykułu 20 najszczęśliwszych zdjęć na świecie. Poczujesz satysfakcję, gdy je zobaczysz
Przejdź do artykułu Czasami mniej znaczy lepiej, czyli przykłady świetnego designu
Przejdź do artykułu Upiorne zdjęcia Czarnobyla sfotografowanego w podczerwieni
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy powinni żądać od swojego fryzjera odszkodowania XIII
Przejdź do artykułu Wielka Warszawska Bitwa Poduszkowa - relacja

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą