Dzisiaj m.in. szczęśliwa foczka, która zaczepiała ludzi w Wielkiej Brytanii, powrót kangura drzewnego oraz o tym, że sztuczna inteligencja po cichu już nami rządzi. A zaczniemy od niespodziewanej skali sukcesu polskiej piłki nożnej.
W Stanach Zjednoczonych istnieje wiele praw i zwyczajów, które mogą zaskoczyć obcokrajowca. W poprzednim artykule przytaczaliśmy komentarze internautów. Dzisiaj zrobimy to samo, z tym że przytoczymy komentarze Bojowników. Zobaczmy, co macie do powiedzenia na ten temat.
#1.
Nie ma z kim się napić wódki. Jak wyjmuję kieliszki, żeby zrobić z kimś flaszkę, to patrzą jak na poj*ba.
Dla mnie pierwszym szokiem był już kibel na lotnisku. Drzwi w kabinie zaczynały się na wysokości kolan, szpary po bokach miały tak z półtora centymetra, więc widać kto jest w środku i co robi, no i muszla wypełniona wodą prawie w całości.
Niedawno wróciłem z USA i chyba najbardziej byłem zszokowany porcjami jedzenia i napoi? Kurczę, lubię zjeść, ale wszędzie praktycznie brałem małe porcje i często się zdarzało, że nawet nie dawałem rady tego zjeść. Byłem tam miesiąc i czuję, że jakbym tam mieszkał na stałe, to bym ważył z 200 kg i miał wszystkie możliwe choroby.
Dodatkowo to wskazałbym jeszcze na ekologię - w hotelach (bardziej motelach) - plastikowe sztućce, owoce dodatkowo pakowane w plastikowe folie....
Wynajmowałem mieszkanie z kilkoma osobami na Florydzie. Sam kupiłem sobie komplet naczyń ceramicznych, natomiast oni korzystali tylko i wyłącznie ze sztućców i talerzyków jednorazowych...
Pierwsze dni - raj na ziemi! Wszędzie burgery, szejki, frytki, napoje gazowane do oporu w dystrybutorach. Chcesz kotlet, to bierzesz kotlet, chcesz rybę, to bierzesz rybę, chcesz majonez, to sobie lejesz. Wszystkiego w opór. Po dwóch tygodniach czułem się jak w Maku i marzył mi się schabowy z kapustą i kompot.
Ale takie jedzenie odbija się na ludziach. Nigdzie więcej nie widziałem tak *monstrualnie* grubych ludzi. Studenci, a więc młodzi ludzie koło 20 lat, a niektórzy mieli nogi szersze od krzesła, i niestety - nie był to wyjątek.
Ilość bezdomnych na ulicach - w żadnym innym bogatym kraju północy (a w kilku byłem) takiego czegoś nie widziałem - i ten widok jest naprawdę porażający, a nie byłem w jakiejś metropolii - wręcz małym (jak na standardy USA) mieście - Portland, Oregon.
Jak ojciec był w USA w 1987, to był mocno zdziwiony m.in.: - tym, ile oni wpieprzają sałaty i lodów, - budynkiem, który z zewnątrz wyglądał jak normalny biurowiec, a okazało się, że to była w pełni zautomatyzowana hodowla indyków (obsługiwało to dwóch ludzi na jednej zmianie), - powszechnością umiejętności prowadzenia samochodu (wtedy nie miał jeszcze prawa jazdy i był z tego powodu większym dziwadłem niż z powodu przyjazdu z bloku komunistycznego).
Są dobre i niedobre. Niedobre: brak jakiejkolwiek intymności w kabinach w ubikacjach, mus dawania napiwków, bardzo duża trudność kupienia w miarę przyzwoitego (czyli dla nas po prostu przeciętnego) pieczywa. Powiedzmy dobre: pakowacze zakupów w sklepach, po drogach prawie wszyscy jadą w bardzo podobnym spokojnym tempie, relatywnie tania benzyna.
Naleśniki serwowane z syropem klonowym, jagodami i... smażonym bekonem ociekającym tłuszczem. Porcją dla jednej osoby naje się 3-4 Europejczyków. Dziwne jest też to, że normą jest branie przez kelnerów karty kredytowej i wędrowanie sobie z nią gdzieś na zaplecze. A w razie awarii terminala po prostu spisują sobie numery i stwierdzają, że później ściągną należność.
Okrągłe klamki w domach. Kibel ze stojąca woda, jak srasz, to ochlapuje ci dupę. Spłuczki wszystkie takie same z wajchą po boku. Cena fajek zmienia się jak cena paliwa, codziennie. Alko nie kupisz po 23 (Illinois). Świetne parki, boiska i otwarte baseny publiczne. Listy można wysyłać ze swojej skrzynki sprzed domu. Na autostradzie automatyczne liczydła do monet, takie duże kosze, wrzucasz i jedziesz. Ludzie przyjaźni i tolerancyjni.
Koszty ubezpieczenia medycznego są chore. Parę dni temu pytałem kolegi Amerykanina, ile on musi płacić i byłem w szoku. U nas ub. zdrowotne w ZUS: około $90. U nich, około $1200.
Wiem, że państwowa służba zdrowia nie jest szczytem kompetencji, ale nie wyobrażam sobie wywalać 4 tys. zł na ubezpieczenie zdrowotne. A gdzie emerytura? A gdzie podatki? A gdzie koszty życia?
Byłem w zeszłym roku na tydzień w Los Angeles. Takie główne spostrzeżenie: Chryste, jakie nagromadzenie dziwnych ludzi! Ogromna różnorodność w typach ludzi, których mijasz na ulicy.
Kolega (ale nie ten od ślizgaczy) był tam 5-6 lat. Po pierwsze na angielski amerykański był nastawiony, ale tam angielski amerykański jest: wschodni, zachodni, północny, południowy. Europejskie uprawnienia i wykształcenie to sobie w buty wsadź - prawo jazdy zasadniczo też. Na wszystko licencje - śmiał się z licencji na obsługę elektrourządzeń. Prohibicja stanowa - przejeżdżasz 10 mil i już w sąsiednim stanie jej nie ma. Szroty (zwłaszcza na południu) wszechobecne na drogach. Kible wyglądające na zapchane i domy z dykty - szybko przywykł. Brak zasięgu kilka kilometrów od miast to na południu normalka i powszechne budki telefoniczne na oddalonych od dużych miast stacjach paliw. Płacenie czekami (brak internetu). Wyjeżdżał z myślą, że wyjeżdża do kraju miodem i dolarami płynącego, ale woli jednak nasz europejski zaścianek i wrócił do Polski.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą