Dzisiaj m.in. o niewypale NASA, kolejnym poziomie dna przebitego przez antyszczepionkowca i mistrzostwach świata w udawaniu mewy.
Przez ponad 30 lat mieszkańcy francuskiego regionu Finistere znajdowali na miejscowych plażach fragmenty telefonów stacjonarnych w kształcie słynnego kota z kreskówki. Choć niektórzy domyślali się pochodzenia modnych w latach 80. aparatów, to pewności nie było. Tajemnicę rozwiązano dopiero gdy lokalna grupa aktywistów sprzątających miejscowe plaże zorganizowała w mediach kampanię przeciwko zaśmiecaniu plaż i jej symbolem uczyniła wyrzucane na brzeg telefony. Wtedy do mediów zgłosił się jeden z miejscowych rolników pamiętających moment, w którym telefony zaczęły pojawiać się na plażach Finistere. Mężczyzna znał też dokładne źródło pochodzenia aparatów – wskazał położoną przy brzegu jaskinię, a w niej kontener z telefonami, który wypadł z kontenerowca podczas burzy.
Państwo zmuszające ludzi do szczepienia się przeciwko różnym chorobom jest w opinii niektórych antyszczepionkowców jak hitlerowskie Niemcy, które uczyniły z antyszczepionkowców prześladowane ofiary. Inaczej nie da się tłumaczyć tego, co zrobił na jednym z wieców Del Bigtree. Ten amerykański prezenter, wojujący antyszczepionkowiec i bliski współpracownik Andrew Wakefielda, wystąpił z przypiętą do marynarki żółtą gwiazdą Dawida, jakimi oznaczano Żydów w czasie okupacji hitlerowskiej. Opublikowane na Twitterze zdjęcie wzbudziło słuszne oburzenie. Oficjalne konto muzeum w Oświęcimiu tak skomentowało popis Bigtree:
Instrumentalizacja losu Żydów prześladowanych przez nienawistną antysemicką ideologię, mordowanych śmiercionośnym gazem w obozach zagłady takich jak Auschwitz, w celu sprzeciwiania się ratującym ludzkie życie szczepieniom jest przejawem degeneracji intelektualnej i moralnej.
Zbyt łagodnie?
To miała być historyczna chwila – NASA ogłosiła, że na spacer w przestrzeni kosmicznej udadzą się dwie astronautki przebywające aktualnie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Niestety z historycznego wydarzenia wyszedł zwykły parytet, bo tylko Christina Koch opuściła wnętrze stacji, a towarzyszył jej Nick Hague, który zastąpił Annę McClain. Media na całym świecie natychmiast ruszyły z krucjatą przeciwko amerykańskiej agencji kosmicznej, bo seksizm, wiadomo. W całym zdarzeniu chodziło jednak o to, że na pokładzie ISS znajdują się tylko 2 skafandry w tym samym rozmiarze, przy czym każdy z nich należy złożyć z różnych elementów i tylko jeden ze skafandrów był gotowy w momencie ogłoszenia nadejścia historycznej chwili. Na złożenie drugiego trzeba by było przeznaczyć nawet 12 godzin, ale tyle czasu załoga nie miała, więc zdecydowano się na plan B.
Goście parku rozrywki Ancol Dreamland w stolicy Indonezji Dżakarcie przecierali oczy ze zdumienia na widok dwóch posągów syren, którym piersi zakrywała złota szarfa. Goście natychmiast zaczęli spekulować, że kierownictwo parku otrzymało nakaz zakrycia nieobyczajnych części ciała. Kierownictwo z kolei broni się i twierdzi, że samo podjęło decyzję o zakryciu piersi syrenom, by uczynić park bardziej przyjazny rodzinom. Tyle że poproszone o komentarz rodziny twierdzą, że nie mają nic przeciwko odsłoniętym piersiom, tym bardziej że przez dotychczasowe 15 lat nikomu nie przeszkadzały. Jak tłumaczy jedna z matek, która odwiedza park regularnie razem ze swoimi dziećmi:
Park znajduje się przy plaży, a to są syreny. Kto widział zakrytą w ten sposób syrenę?
Przyzwyczajeni do widoku kilkudziesięciotysięcznego tłumu ludzi śpiewających odgrywany z wielką pompą hymn narodowy nie wiedzieliby zbytnio jak się zachować podczas meczu, na którym wybrzmiewa hymn odgrywany ze smartfona. Ale kibice zgromadzeni na jednym ze stadionów w Libii musieli spróbować. Miejscowa drużyna narodowa grała z RPA w eliminacjach do Pucharu Narodów Afryki. W trakcie odgrywania hymnu przyjezdnych słychać było między innymi wibracje telefonu i dźwięk powiadomień z WhatsAppa. Nie wiadomo, czy Libijczycy celowo obrali taką strategię, by zdekoncentrować przeciwnika, czy może nietypowe odegranie hymnu wynikało z kiepskich warunków panujących na stadionie. Tak czy inaczej Libia przegrała wynikiem 1:2 i do Egiptu na PNA nie pojedzie.
Brawurowe wykonanie hymnu
tutaj.
W Belgii nie lubią mew, bo mewy srają na ulice, grzebią w śmietnikach i drą japy. Ale zamiast do nich na przykład strzelać, ludzie wymyślili sposób, by się z tymi latającymi prosiakami zaprzyjaźnić. W jednym z tamtejszych pubów zorganizowano konkurs imitowania odgłosów wydawanych przez mewy. Jak tłumaczy jeden z ornitologów organizujących te zawody, chodzi o to, by nie patrzeć na mewę wilkiem, tylko zauważyć w niej łabędzia. Chętnych nie zabrakło – w kategorii kobiet wygrała Holenderka, a wśród mężczyzn najlepszy okazał się Belg. Zwycięzcy otrzymali „prawo do przechwalania się zwycięstwem w mistrzostwach w imitowaniu odgłosów wydawanych przez mewę” oraz kosz piwa.
Drogówka w Karolinie Południowej zatrzymała kierowcę, który przekroczył dopuszczalną prędkość i gwałtownie zjechał na sąsiedni pas jezdni. Gdy jeden z policjantów podszedł do zatrzymanego auta, znajdujący się w środku kierowca rozpylał sprej Axe w jamie ustnej, chcąc zamaskować odór alkoholu. Podstęp może i miałby szansę powodzenia, gdyby nie 11 otwartych puszek z piwem na siedzeniu pasażera, otwarta butelka piwa między nogami kierowcy i bełkotliwa mowa. Po zbadaniu alkomatem okazało się, że mężczyzna miał półtora promila alkoholu we krwi. Nie miał za to ubezpieczenia i ważnego prawa jazdy.
Czerwona honda od lat stoi na jednym z miejsc parkingowych w centrum handlowym Arkady Wrocławskie. Nikt nie wie, kiedy dokładnie ją tam zaparkowano, ani do kogo należy. Na tylnych siedzeniach auta znajduje się nierozpakowana paczka z adresem i nieczytelnym nazwiskiem. Dziennikarze „Gazety Wrocławskiej” udali się pod adres z paczki, ale nikogo tam nie zastali. Auto jest w dobrym stanie technicznym i nie widnieje w rejestrze policji jako skradzione, więc policja nie może go odholować. Ale firma zarządzająca centrum handlowym obiecuje nie pobrać od właściciela auta pełnej kwoty za parkowanie, jeśli ten się zgłosi, a jedynie symboliczne 50 zł za zgubiony bilet parkingowy.
Edit: właściciel się znalazł. Mówi, że miał drugie podobne auto, którym jeździł. Mężczyzna uiścił opłatę w wysokości 50 zł i wykupił abonament na kolejny miesiąc, żeby w tym czasie zorganizować odbiór auta.
Edynburg czy Dusseldorf – co za różnica, przecież z góry wszystko i tak wygląda identycznie. Przynajmniej dla pilotów obsługujących lot należącej do British Airways linii BA CityFlyer, którzy polecieli do tego pierwszego, choć powinni do tego drugiego. Według relacji pasażerów na pokładzie zrobiło się dosyć zabawnie, gdy pilot najpierw ogłosił, że przez pomyłkę wszyscy dolecieli do Szkocji zamiast do Niemiec, a potem kilkukrotnie przeprosił za zaistniałą sytuację. Apogeum kuriozalności osiągnięto, gdy jedna ze stewardess poprosiła o podniesienie ręki tych, którzy chcą lecieć do Dusseldorfu. Ostatecznie samolot odleciał tam, dokąd powinien.
Tak przynajmniej uważa jeden z użytkowników Twittera, który opublikował zdjęcie butelek alkoholu umieszczonych w schowku. Butelka pasuje do schowka idealnie, więc prawie 20 tysięcy kolejnych użytkowników Twittera zastanawia się nad przeznaczeniem schowka. Jaka idea przyświecała inżynierom Toyoty i czy to celowe działanie? Tego nie wiadomo, ale sprawa jest o tyle dziwna, że japońskie przepisy drogowe są bezlitosne, jeśli chodzi o prowadzenie auta pod wpływem alkoholu – nawet najmniejsza ilość alkoholu we krwi może stać się powodem odsiadki. Dlatego powstało wiele teorii na ten temat, wśród których jedna mówi, że specjalne miejsce na butelkę to ukłon w stronę rynków zagranicznych.
Jak najlepiej wypromować kreskówkę, której akcja opiera się na losach wyuzdanych uczennic i nauczycielek ze szkoły średniej? Dać pomacać ludziom główne bohaterki. No, przynajmniej w pewnym stopniu. Producent anime „Nande Koko ni Sensei ga!?” („Dyfluj stąd, babo od majfy”) postanowił wypromować swoją produkcję podczas Anime Japan, jednego z największych wydarzeń dla fanów anime. Na terenie konwentu ustawił wycięte z kartonu nauczycielki z kreskówki i w miejscu piersi doczepił im elastyczny materiał w kształcie piersi. Producent zachęcał gości konwentu do dotykania sztucznych piersi, ale nie za mocno, żeby się nie zużyły.
Kiedy YouTube wejdzie za mocno, dzieją się rzeczy takie jak ta. Youtuber Tom Stanniland znany pod pseudonimem Killem wysłał burgera w kosmos, sprowadził go na Ziemię, a później go zjadł. Jak tłumaczy:
Widziałem, jak ludzie wysyłają różne rzeczy w kosmos, ale nie widziałem, by ktoś wysłał w kosmos hamburgera. Chciałem być pierwszym, który to zrobi! Przygotowania trwały kilka tygodni, ale musieliśmy mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Stanniland przykleił big maca do podstawki, którą następnie przywiązał do balonów pogodowych, a do całości przymocował kamerę GoPro. Tak przygotowane danie wysłał na wysokość ponad 40 kilometrów i mimo pewnych problemów sprowadził na Ziemię. Gdy big mac dotarł na Ziemię, youtuber spróbował go. Hamburger z kosmosu okazał się suchy, zmrożony, rozpadał się, należało przeżuwać go dłuższą chwilę i połknąć na siłę.
Całe nagranie:
https://www.youtube.com/watch?v=kSDX4gGhHfI
Parlament Europejski zdecydował, że od 2022 roku wszystkie nowe auta w UE będą musiały posiadać system Inteligentnego Asystenta Prędkości (IAS). System będzie między innymi ostrzegał kierowcę o przekroczeniu dopuszczalnej prędkości, a dzięki wbudowanemu alkomatowi nie pozwoli osobie pod wpływem alkoholu wsiąść za kierownicę. Teraz projekt prawa trafi pod obrady Komisji Europejskiej, która zdecyduje o jego przyszłości. Ta wydaje się jednak przesądzona, ponieważ, jak tłumaczy jeden z przedstawicieli Komisji, Komisja poszła na ustępstwa, bo wcześniej chciała ograniczniki, które automatycznie obniżałyby prędkość auta w przypadku przekroczenia limitu.
Najsłynniejsza aplikacja randkowa świata może zmienić się dość mocno, a wprowadzona zmiana może zapoczątkować całą lawinę kolejnych. Mężczyźni wystawiający się na Tinderze będą musieli podawać swój prawdziwy wzrost i w celu weryfikacji wrzucić swoje zdjęcie na tle budynku, by opracowane przez Tindera algorytmy mogły zweryfikować, czy podawane przez mężczyznę 190 cm wzrostu to prawda. Ponieważ, jak twierdzi Tinder, doświadczenie pokazuje, że w większości przypadków to nieprawda. Część osób sądzi, że oświadczenie Tindera to tylko dowcip z okazji prima aprilis, ale może to i dobrze, bo w przeciwnym razie Tinder nie miałby wyboru i dla równowagi musiałby wprowadzić weryfikację wagi dla kobiet.
W portalu „The Observer” ukazał się list otwarty Maryann White. Matka czterech chłopców wskazuje w liście na problem legginsów, które jej zdaniem odkrywają za dużo wdzięków kobiecego ciała. White uważa, że opięte pośladki, które prześwitują zza cienkiej tkaniny, zbyt często pojawiają się w przestrzeni publicznej. Autorka listu sądzi, że wystawiając swoje części intymne na widok publiczny, kobiety w legginsach same pozbawiają się szacunku mężczyzn. Zauważa też, że część kobiet ubiera się w obcisłe legginsy do kościoła, czyli miejsca, gdzie taki strój zwyczajnie nie pasuje. White słusznie zastanawia się też, jakim cudem kobiety dały sobie wmówić, że świecenie prawie nagim tyłkiem na ulicy to coś, co przysporzy im chwały. Na koniec apeluje do kobiet, by powstrzymały się od noszenia legginsów publicznie.
Zaś tydzień temu... Tydzień temu poznaliśmy
zapach molestowania seksualnego.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8,
9,
10,
11,
12,
13,
14,
15
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą